Przeczytane - wrzesień + październik 2017
Wrześniowa aktualizacja przeczytanych przeze mnie książek nie pojawiła się, z kolei październikowy bilans niemal w ogóle nie wzrósł. Postanowiłam zatem połączyć dwa miesiące w jedno podsumowanie, tym bardziej, że to dobry krok do powrotu na bloga. Ostatni czas był dla mnie intensywny zarówno pod względem zawodowym jak i prywatnym, ale mam nadzieję, że powoli się to już uspokaja i będę mogła znów tutaj wrócić. A tymczasem zapraszam was na zestawienie przeczytanych przeze mnie książek!
Przeczytane - sierpień 2017
Lato, słońce, plaża i książka, dużo książek... Tak mógłby wyglądać idealny sierpień. Mógłby, bo niestety nie wyglądał. Słońce widywałam jedynie od czasu do czasu, zazwyczaj jednak przemykałam w deszczu, plaży nie widziałam chyba ani razu w tym miesiącu ale na książki trochę czasu jednak się znalazło. Co tym razem znalazło się na mojej półeczce przeczytanych? Sprawdźcie sami!
Wyzwanie Polska 2017
Jakiś czas temu na blogu W różne strony trafiłam na prowadzone przez jego autorkę wyzwanie podróżnicze, które ma zachęcić do lepszego poznania naszego rodzimego kraju. Większość z nas skupia się na zagranicznych podróżach, nawet ja sama zwykle publikuję relacje spoza Polski. A przecież niesłusznie, w naszym kraju jest mnóstwo miejsc wartych odwiedzenia, że za każdym razem gdy jadę gdzieś za granicę mam wyrzuty sumienia, że zaniedbuję poznanie własnego kraju. Postanowiłam zmobilizować się w ten niecodzienny sposób i za pomocą wyzwania dać w tym roku szansę Polsce. Chcecie wiedzieć jak mi idzie? To zapraszam do dalszego czytania!
Etykiety:
podróże małe i duże,
Polska,
relacja,
wyzwanie,
Wyzwanie Polska 2017
Fotoksiążka Saal Digital [recenzja]
Zdjęcia przywołują wspomnienia i odświeżają te chwile, do których z chęcią się wraca. Najprostszą metodą ich przechowywania są oczywiście albumy fotograficzne, ale czy myśleliście kiedykolwiek o fotoksiążce? Zebrane w jednym miejscu, opracowane tak jak tylko nam się zamarzy, stanowią ogromne pole dla naszej kreatywności. Od dawna myślałam, żeby samej coś takiego stworzyć, ale odkładałam to zawsze na później. Kiedy jednak pojawiła się propozycja współpracy z firmą Saal Digital postanowiłam wreszcie ten plan zrealizować. Efekt? W moich rękach pojawiła się fotoksiążka ich produkcji, na której recenzję serdecznie was zapraszam!
Etykiety:
fotoksiążka,
recenzja,
Saal Digital,
test,
wspomnienia,
współpraca
Ryga - nadbałtycka perełka [fotorelacja]
W ostatnim poście mogliście dowiedzieć się nieco więcej o Rydze i miejscach wartych odwiedzenia. Jak się okazało jest ich całkiem sporo a w dodatku są absolutnie fotogeniczne więc miałam ogromne trudności z wyborem zdjęć. Doszłam jednak do wniosku, że powinniście i wy zobaczyć jeszcze kilka miejsc, które nie znalazły miejsca w ostatniej relacji, szczególnie te obrazujące przepiękną architekturę secesyjną. Zapraszam was zatem na krótki, fotograficzny, spacer po Rydze!
Etykiety:
citybreak,
fotorelacja,
Łotwa,
podróże małe i duże,
relacja,
Ryga,
Ryga atrakcje,
Ryga stare miasto,
Ryga UNESCO,
Ryga zabytki
Ryga - nadbałtycka perełka [relacja]
Mówi się, że Napoleon przejeżdżając przez Rygę powiedział o niej „przedmieścia Londynu”. Wbrew pozorom nie była to jednak obelga a wielki komplement, ponieważ podkreślił w ten sposób wielokulturowość miasta – członka Hanzy, dawnego bałtyckiego związku handlowego. Przez 60 lat miasto należało do Polski, przebywał tu król Stefan Batory, mieszkał Ryszard Wagner, studiował Ignacy Mościcki. Zainteresowałam was chociaż trochę? To zapraszam na krótką relację!
Etykiety:
citybreak,
Łotwa,
podróże małe i duże,
relacja,
relacje,
Ryga,
Ryga atrakcje,
Ryga stare miasto,
Ryga UNESCO,
Ryga zabytki
Gabon [pocztówkowo]
Powiększanie swojej pocztówkowej kolekcji ograniczyłam już jakiś czas temu, ale nadal od czasu do czasu czymś się wymieniam lub po prostu poluję na kartki z miejsc, których jeszcze nie mam. Tym razem znów udało mi się zmniejszyć braki na mojej afrykańskiej liście, ponieważ dotarła do mnie pocztówka z Gabonu. Kartka ponownie dotarła do mnie od Moniki, która od ponad roku samotnie podróżuje po Afryce. Co prawda wolałabym jakiś widoczek, kogoś w tradycyjnym stroju, ostatecznie jakiegoś zwierzaka, ale przedstawiony na zdjęciu owoc zdecydowanie z Gabonem i Afryką się kojarzy.
Iboga, bo to jego owoc uwieczniono na pocztówce, znany również jako eboga lub tabernanthe iboga to żywozielony krzew z rodziny toinowatych. I to nie byle jaki krzew, bo skórka jego korzenia zawiera ibogainę - alkaloid, który w wielu krajach na świecie (w tym w Polsce) znajduje się na liście substancji zakazanych. Iboga odgrywa dużą rolą w wielu afrykańskich kultach, jest sakramentem i magiczną rośliną kapłanów. Charakteryzuje się silnym działaniem psychodelicznym, podkreślanym przez specjalne rytuały. Korzeń uchodzi za jeden z najsilniejszych afrodyzjaków oraz używany jest gdzieniegdzie do leczenia uzależnień. Roślina bywa także kojarzona ze śmiercią - podobno jej główny alkaloid powstaje samoczynnie w mózgu człowieka w momencie śmierci, powodując znane z wielu relacji wizje świetlistego tunelu.
Raczej nie chciałabym poznać działania tej substancji na własnej skórze, ale trzeba przyznać, że brzmi to wszystko fascynująco i idealnie wpisuje się w tę magiczną i nieznaną odsłonę Afryki. A czy wy macie jakieś pocztówki z Gabonu? A może słyszeliście już o ibodze?
Etykiety:
Afryka,
Gabon/Gabon,
pocztówka,
pocztówki,
pocztówkowo
Przeczytane - lipiec 2017
Wakacje i urlop to idealny czas na nadrabianie zaległości czytelniczych. Mimo napiętego grafiku w trakcie mojego dwutygodniowego tournee po Bałkanach udało mi się przeczytać aż 5 książek, co jak na mnie jest fantastycznym wynikiem. Ogółem udało mi się dokończyć serię "Oko jelenia", zagłębić się wreszcie w twórczość Remigiusza Mroza oraz sięgnąć po kilka lżejszych pozycji, które zwykle odkładam na "święte nigdy". Zapraszam was zatem na czytelnicze podsumowanie lipca!
Przeczytane - czerwiec 2017
Pod względem czytelniczym maj wypadł u mnie tragicznie - przeczytałam tylko jedną książkę (Louise Doughty - Mroczny zaułek). Nie czuję się jednak źle z tego powodu - po operacji, mimo ciągłego leżenia w łóżku, ostatnią rzeczą na jaką miałam i ochotę i siłę było czytanie. W efekcie leżałam, odpoczywałam, wracałam do siebie i ponadrabiałam nieco serialowych zaległości. A w czerwcu, mimo dosyć napiętego grafiku, zabrałam się z powrotem za lekturę. Do tej pory do pracy jeździłam kolejką co dawało mi zwykle jakąś godzinę czytania w ciągu dnia, ale ostatnio zaczęłam jeździć autem (hohoho, trzy lata po zdaniu egzaminu wreszcie się przemogłam!) i wynik jest jaki jest. Szału nie ma, ale wszystkie pozycje były naprawdę warte przeczytania. Zapraszam was do krótkiego podsumowania co też kartkowałam w ostatnim miesiącu.
Vanuatu [pocztówkowo]
Republika Vanuatu (bislama: Ripablik blong Vanuatu) to państwo w Oceanii, położone na 83 wyspach Nowych Hebrydów z których 65 jest zamieszkanych. Położone jest ok. 800 km na północny zachód od Fidżi i na północny wschód od Nowej Kaledonii. Słowem, z naszej perspektywy - gdzieś na końcu świata.
Na zdjęciu natomiast widać Mount Yasur, uważany za jeden z najbardziej aktywnych wulkanόw na świecie, położony w południowo-wschodniej części wyspy Tanna.
Erupcje strombolijskie
i wulkaniczne towarzyszą mu niemal bez przerwy
od momentu zaobserwowania wybuchu w 1774 roku przez kapitana Jamesa
Cooka!
Stratowulkan posiada niewysoki piroklastyczny stożek z prawie okrągłym, szerokim na 400 metrów kraterem.
Jest aktywny od wiekόw, wybucha często nawet od 10 do 20 razy w ciągu godziny, ale jego
erupcje są zazwyczaj bezpieczne do bliskiej obserwacji. Mount Yasur wznosi się na wysokość 361 m n.p.m., w wyniku czego nazywany jest
najprzystępniejszym aktywnym wulkanem na świecie. Między innymi z tego powodu powstała tutaj jedyna na świecie Poczta Wulkaniczna (Volcano Post) - w okolicy można zaopatrzyć się w dedykowane pocztówki i znaczki a nieopodal krateru postawiona została skrzynka pocztowa. To zresztą nie pierwszy tak oryginalny pomysł wanuackiej poczty - Podwodna Poczta to również ich dzieło!
Sama kartka przywędrowała do mnie od ekipy Gdzie Bądź, tym samym uzupełniając moją kolekcję o kolejny kraj. Nie jest to może miejsce, do którego wybrałabym się w pierwszej, drugiej czy nawet trzeciej kolejności, ale nie mogę mu odmówić urody, pomysłowości i przede wszystkim egzotyczności. Pewnie nigdy tam osobiście nie trafię więc kartka stamtąd cieszy mnie tym bardziej. A jak wam się podoba pomysł Poczty Wulkanicznej?
Etykiety:
Australia i Oceania,
Oceania,
pocztówka,
pocztówki,
pocztówkowo,
Vanuatu/Vanuatu,
Volcano Post
Kawa po bośniacku [historia jednego zdjęcia]
Czy macie czasem tak, że spoglądacie na jakieś zdjęcie i nagle przed oczami znów staje wam tamta chwila, sytuacja, widok? Zdjęcie bywa takie sobie, ale w połączeniu z waszymi wspomnieniami sprawia, że staje się wyjątkowe i sentymentalne? Ożywają dźwięki, kolory, smaki, zapachy? Ja tak mam dość często, dlatego postanowiłam wprowadzić na blog nowy cykl - historia jednego zdjęcia. Od czasu do czasu będę tutaj wrzucać zdjęcie i krótki lub dłuższy opis tego z czym mi się kojarzy, co mi przypomina, jaką chwilę uwieczniło. Mam nadzieję, że i wam się spodoba.
Na pierwszy ogień przedstawiam wam fotografię zrobioną w sierpniu 2010 roku (ostatnio zdałam sobie sprawę, że to już 7 lat!) w chorwackim Dubrowniku. Od trzech tygodni byłam w autostopowej podróży po Bałkanach i oto wreszcie udało nam się dotrzeć do tej Perły Adriatyku. Plan na wyjazd był prosty - bierzemy 150€ w kieszeń i jedziemy do Albanii. Okazało się jednak, że Chorwacja, którą mieliśmy po drodze jest droższa niż zakładaliśmy i pochłonęła większość naszego budżetu wyjazdowego. W efekcie po dotarciu do ostatniego punktu tego kraju - bardzo turystycznego a co za tym idzie, bardzo drogiego - stać nas było na zupę pomidorową oraz kawę po bośniacku. Było koszmarnie gorąco, jeszcze bardziej jasno i słonecznie a my byliśmy niemożliwie głodni.
Zupa była najlepszą zupą pomidorową jaką kiedykolwiek jadłam, chociaż po dziś dzień nie wiem czy była to rzeczywiście kwestia wyjątkowego smaku i kremowej konsystencji czy może jednak świadomość ile za nią zapłaciłam (i jak niewiele pieniędzy zostało mi w portfelu) zrobiła swoje. Tak czy siak, wspominam ją jako absolutnie wyborną. Pachniała pomidorami najbardziej ze wszystkich zup, które jadłam i wcześniej i później.
Jednak jeszcze bardziej wyborną okazała się kawa po bośniacku, którą zamówiłam z ciekawości - wcześniej słyszałam tylko o niej, ale nie miałam nigdy okazji spróbować. Kawa po bośniacku, kawa po serbsku, kawa po turecku (nie mylić tu z nazywanym tak u nas zaparzaniem kawy w szklance) - ma wiele nazw, ale pod każdą z nich kryje się wyborny sposób przygotowywania kawy. Mówi się o niej, że powinna być czarna jak noc, gorąca jak piekło i słodka jak miłość. Ta, którą otrzymałam z pewnością taka była - kiedy patrzę na to zdjęcie, jej słodki i intensywny smak oraz gęstość znów ożywają.
Niezbędnym elementem takiej kawy jest tygielek (džezva), w którym zaparza się kawę oraz niewielka porcelanowa czarka, z której pije się tę gęstą i aromatyczną ambrozję. Niektóre miejsca podają do kawy cukier, który samemu dawkuje się według potrzeb (już jedna kostka cukru wystarcza, żeby zasłodzić zawartość czarki), w innych rozpuszczony cukier znajduje się już bezpośrednio w kawie. Często podaje się ją także ze szklanką wody, chociaż nie jest to obowiązkowy element, ale kawa po bośniacku na pewno nie może obejść się bez lokum (znane też pod nazwami rahat-lokum lub, nieco bardziej swojsko, rachatłukum). To swego rodzaju słodka galaretka obtoczona w cukrze pudrze, czasem także orzechach podawana w formie niewielkich kostek o różnych smakach.
Ten kto nie lubi słodkiego z pewnością cierpiałby nad tym napojem, ale zapewniam was, że jeśli kiedyś będziecie mieli okazję spróbować tego rodzaju kawy - zróbcie to a na pewno nie pożałujecie. Najlepiej w jakiejś małej bałkańskiej kafanie, otoczeni przez tłum Bośniaków, Serbów czy Turków, którzy bez takiej kawy (i papierosa) nie wyobrażają sobie życia. Wrażenia niezapomniane! A ja po dziś dzień, gdy natknę się na to zdjęcie, mam znów przed oczami to prażące słońce, oślepiającą biel murów miasta, wyjątkowy aromat napoju i rozpływający się w ustach smak najsłodszej kawy jaką można pić... Ech, napiłabym się jej znowu!
Zupa była najlepszą zupą pomidorową jaką kiedykolwiek jadłam, chociaż po dziś dzień nie wiem czy była to rzeczywiście kwestia wyjątkowego smaku i kremowej konsystencji czy może jednak świadomość ile za nią zapłaciłam (i jak niewiele pieniędzy zostało mi w portfelu) zrobiła swoje. Tak czy siak, wspominam ją jako absolutnie wyborną. Pachniała pomidorami najbardziej ze wszystkich zup, które jadłam i wcześniej i później.
Jednak jeszcze bardziej wyborną okazała się kawa po bośniacku, którą zamówiłam z ciekawości - wcześniej słyszałam tylko o niej, ale nie miałam nigdy okazji spróbować. Kawa po bośniacku, kawa po serbsku, kawa po turecku (nie mylić tu z nazywanym tak u nas zaparzaniem kawy w szklance) - ma wiele nazw, ale pod każdą z nich kryje się wyborny sposób przygotowywania kawy. Mówi się o niej, że powinna być czarna jak noc, gorąca jak piekło i słodka jak miłość. Ta, którą otrzymałam z pewnością taka była - kiedy patrzę na to zdjęcie, jej słodki i intensywny smak oraz gęstość znów ożywają.
Niezbędnym elementem takiej kawy jest tygielek (džezva), w którym zaparza się kawę oraz niewielka porcelanowa czarka, z której pije się tę gęstą i aromatyczną ambrozję. Niektóre miejsca podają do kawy cukier, który samemu dawkuje się według potrzeb (już jedna kostka cukru wystarcza, żeby zasłodzić zawartość czarki), w innych rozpuszczony cukier znajduje się już bezpośrednio w kawie. Często podaje się ją także ze szklanką wody, chociaż nie jest to obowiązkowy element, ale kawa po bośniacku na pewno nie może obejść się bez lokum (znane też pod nazwami rahat-lokum lub, nieco bardziej swojsko, rachatłukum). To swego rodzaju słodka galaretka obtoczona w cukrze pudrze, czasem także orzechach podawana w formie niewielkich kostek o różnych smakach.
Ten kto nie lubi słodkiego z pewnością cierpiałby nad tym napojem, ale zapewniam was, że jeśli kiedyś będziecie mieli okazję spróbować tego rodzaju kawy - zróbcie to a na pewno nie pożałujecie. Najlepiej w jakiejś małej bałkańskiej kafanie, otoczeni przez tłum Bośniaków, Serbów czy Turków, którzy bez takiej kawy (i papierosa) nie wyobrażają sobie życia. Wrażenia niezapomniane! A ja po dziś dzień, gdy natknę się na to zdjęcie, mam znów przed oczami to prażące słońce, oślepiającą biel murów miasta, wyjątkowy aromat napoju i rozpływający się w ustach smak najsłodszej kawy jaką można pić... Ech, napiłabym się jej znowu!
Etykiety:
Chorwacja,
Dubrownik,
historia jednego zdjęcia,
kawa,
kawa po bośniacku,
wspomnienia
Holandia - Amsterdam [pocztówkowo]
O mieście pisałam już nie raz, dlatego tym razem będzie krótko. Amsterdam położony jest nad rzeką Amstel, IJ i 160 kanałami – trzy największe w kształcie półksiężyców usytuowane niemalże
równolegle do siebie to Herengracht (położony najbliżej centrum),
Keizersgracht i Prinsengracht. Łączą się z nimi promieniście mniejsze
kanały tworząc sieć wodną dzielącą miasto na liczne wyspy, dlatego
Amsterdam nazywany jest często Wenecją Północy.
Popularnym sposobem zwiedzania, prócz wypożyczenia rowerów, jest poznawanie go z perspektywy wody właśnie - w mieście można wypożyczyć rowery wodne, łódki albo po prostu wsiąść na jedną z wielu łodzi turystycznych.
Jeśli wszystko poszło dobrze i nic się nie wydarzyło to właśnie jestem całkiem niedaleko Amsterdamu, bo w zachodnich Niemczech. Planem jest również wizyta tam, ale co z tego wyjdzie - zobaczymy. Na pewno prędzej czy później jakaś relacja z tego wypadu się pojawi :)
Jeśli wszystko poszło dobrze i nic się nie wydarzyło to właśnie jestem całkiem niedaleko Amsterdamu, bo w zachodnich Niemczech. Planem jest również wizyta tam, ale co z tego wyjdzie - zobaczymy. Na pewno prędzej czy później jakaś relacja z tego wypadu się pojawi :)
Etykiety:
Amsterdam,
Holandia/Netherlands,
kanały,
pocztówka,
pocztówki,
pocztówkowo
Dzień otwarty Stena Line [relacja]
Od kilku lat Stena Line dość regularnie oferuje możliwość zwiedzania jednego ze swoich statków w trakcie dni otwartych. Co prawda miałam już okazję korzystać z usług przewoźnika, ale i tak wybierałam się tam już od dawna. Jednak dopiero w tym roku udało mi się ten plan zrealizować, poniekąd dzięki zwolnieniu lekarskiemu, na którym wówczas jeszcze byłam (wydarzenie odbywa się zwykle w piątki w godzinach pracy). Jako, że dzień wcześniej był dzień dziecka postanowiliśmy z Mateuszem połączyć przyjemne z pożytecznym i zabrać na statek jego siostrę z dwiema córkami. Zapraszam was na krótką relację z tej wizyty!
Etykiety:
dzień otwarty,
Gdynia,
Polska,
relacje,
Stena Line,
Stena Line dzień otwarty
Kowno - nie tylko Stare Miasto [relacja]
Kowno, drugie co do wielkości miasto na Litwie, położone u zbiegu rzek Wilii oraz Niemna, w okresie XX-lecia międzywojennego było stolicą tego nadbałtyckiego kraju. Mimo to, zwykle pomija się je w trakcie wizyt u naszych sąsiadów. Niesłusznie, bo Kowno - nazywane najbardziej litewskim miastem na całej Litwie - oferuje naprawdę sporo miejsc, które spodobają się tutejszym gościom. W poprzednim poście mieliście okazję zapoznać się z atrakcjami i zabytkami Starego Miasta, dzisiaj natomiast chciałabym przekonać was, że również poza jego obrębem Kowno kryje w sobie miejsca, które zdecydowanie warto zobaczyć.
Etykiety:
Kaunas,
Kowno,
Kowno atrakcje,
Kowno zabytki,
Litwa,
podróże małe i duże,
relacje
Zambia [pocztówkowo]
Po bardzo długiej nieobecności witam was ponownie, kochani! Tym razem przestój na blogu spowodowany był moją operacją i dochodzeniem po niej do siebie. Wszystko jednak jest już w jak najlepszym porządku, chwilami już prawie zapominam, że w ogóle mam to za sobą, ale przede wszystkim - wracam tutaj ze zdwojonymi siłami, chęciami i planami. I mam nadzieję, że tym razem już nic nie przeszkodzi mi w powrocie do tutejszej regularności i odwiedzin waszych blogów :)
Na dobry początek - prezentuję wam pocztówkę z nowego dla mnie kraju, Zambii. Otrzymałam ją od Moniki, która od ponad roku podróżuje samotnie po Afryce. Sama Zambia, nazywana kiedyś Rodezją Północną, to państwo w południowej Afryce bez dostępu do morza. Nazwa kraju pochodzi od Zambezi – głównej rzeki kraju.
Świat zwierząt jest typowy dla obszarów sawannowych. Występują tam duże zwierzęta stadne, takie jak bawoły czy zebry, oraz mniejsi przedstawiciele ssaków, takich jak np. hieny. W Zambii występują także duże koty, m.in. lew, którego można zobaczyć powyżej. Nad rzekami bytują hipopotamy i krokodyle; występuje tu także wiele gatunków ptaków, zwłaszcza w lasach, które cechuje różnorodność gatunkowa małp, żyjących na drzewach.
Na odwrocie pocztówki - niestety bez znaczka, jedynie ze stempelkiem - Monika napisała mi masajskie przysłowie: milo iglum erangi, co oznacza "nie idź zbierać owoców kiedy czas na taniec". Piękne w swojej prostocie.
Etykiety:
Afryka,
pocztówka,
pocztówki,
pocztówkowo,
Zambia/Zambia
Kowno - atrakcje Starego Miasta [relacja]
Kowno (lit. Kaunas) to drugie co do wielkości miasto na Litwie, które liczy sobie ponad 600 lat. Położone u zbiegu rzek Wilii oraz Niemna, w okresie XX-lecia międzywojennego było stolicą Litwy. Mimo to, zwykle pomija się je w trakcie wizyt u naszych sąsiadów, ograniczając się jedynie do Wilna i Troków. Niesłusznie, bo Kowno oferuje naprawdę sporo miejsc, które warto zobaczyć i to nie tylko w obrębie swojej najstarszej części. Zapraszam was zatem na wizytę w tym nieznanym litewskim mieście, tym razem skupimy się na atrakcjach Starego Miasta.
Etykiety:
Kaunas,
Kowno,
Kowno atrakcje,
Kowno stare miasto,
Kowno zabytki,
Litwa,
podróże małe i duże,
relacje,
Stare Miasto
Niemcy - Fryburg Bryzgowijski [pocztówkowo]
Fryburg Bryzgowijski (niem. Freiburg im Breisgau, alem. Friburg) to miasto na prawach powiatu w południowo-zachodniej części Niemiec, w kraju związkowym Badenia-Wirtembergia.
Miasto leży na zachodnich stokach Schwarzwaldu, nad rzeką Dreisam (dopływ Renu), w pobliżu granicy z Francją i Szwajcarią. Blisko stąd do znanych Bazylei, Colmar czy Strasburga.
Głównym zabytkiem miasta jest katedra Najświętszej Marii Panny (Unserer Lieben Frau) z początku XIII wieku uznawana za arcydzieło budownictwa gotyckiego, z romańskim transeptem, 116-metrowa wieża z kamiennym, ośmiobocznym, całkowicie ażurowym hełmem maswerkowym, ale na uwagę zasługują też gotyckie kościoły św. Marcina (St. Martin), św. Michała (St. Michael), ratusz, oraz domy i pałace z XVI i XVII wieku. Tu na zdjęciu kamienice nad jednym z tamtejszych kanałów, które bardzo przypominają mi te widziane w Colmar właśnie.
Pocztówka przywędrowała do mnie od Kingi, u której zresztą możecie przeczytać nieco więcej na temat tego miasta. Jeśli zaś o mnie chodzi to od miesiąca jestem chora i przez większość czasu umieram. Wszystkie moje plany dotyczące odwiedzin u was oraz aktualizacji bloga wzięły więc oczywiście w łeb - trzy notki podróżnicze leżą rozgrzebane i czekają aż przestanę kaszleć, kichać i zastanawiać się jak się właściwie nazywam. Póki co muszą wam zatem wystarczyć mniej wymagające myślenia posty pocztówkowe. Powoli jednak wracam do świata żywych i mam nadzieję, że zdążę do was jeszcze zajrzeć i wrzucić coś do siebie przed moją planowaną wizytą w szpitalu, która szykuje mi się, jak to w naszych polskich warunkach bywa, nie-wiadomo-do-końca-kiedy. Tym samym muszę się wstrzymać z jakimikolwiek planami podróżnymi... Nawet nie wiecie jakie to ciężkie :)
Etykiety:
Europa,
Niemcy/Germany,
pocztówka,
pocztówki,
pocztówkowo
Mołdawia - Sobór Narodzenia Pańskiego [pocztówkowo]
Sobór Narodzenia Pańskiego w Kiszyniowie (mołd. Catedrala Naşterea Domnului) to główna prawosławna świątynia Mołdawii znajdująca się w jej stolicy Kiszyniowie.
Świątynia została zbudowana w latach 1830–1836, według projektu architekta Avraama Melnikova w stylu klasycystycznym.
Obok kościoła znajdowała się także dzwonnica, która została jednak wysadzona w 1962 roku przez komunistów a sam sobór zamieniono na salę wystawową. W 1996 roku dzwonnicę odbudowano a świątyni przywrócono funkcje sakralne.
Obecnie posiada rangę katedry Mołdawskiego Kościoła Prawosławnego, autonomicznej części Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.
Kartkę otrzymałam od niezawodnego Romanka, który w swoich podróżach na wschód zawsze o mnie pamięta. Całe szczęście, bo dzięki niemu moja kolekcja kartek z mniej turystycznych miejsc stale rośnie.
A wy macie osoby, do których kartki wysyłacie zawsze, bez względu na okoliczności?
Jarmark bożonarodzeniowy w Dortmundzie [relacja]
Weihnachtsmarkt, czyli jarmark bożonarodzeniowy, to w Niemczech kilkusetletnia tradycja - w okresie adwentu w niemal każdym większym mieście na głównych placach i ulicach stoją świątecznie ozdobione stragany oferujące rozmaite specjały kulinarne, bożonarodzeniowe ozdoby i drobiazgi, wyroby rękodzielnicze i mnóstwo innych towarów, które zawsze można znaleźć w tego typu miejscach. Najbardziej znanym jarmarkiem bożonarodzeniowym w Niemczech jest ten odbywający się w Dreźnie, ale to w Dortmundzie odbywa się największy i chociażby z tego względu warto go odwiedzić. Przygotujcie zatem kubek grzańca i rozsiądźcie się wygodnie, zapraszam was na krótką relację z mojej wizyty w tym miejscu.
Islandia - Reykjavik [pocztówkowo]
Reykjavík to stolica oraz największe miasto Islandii, położone w jej zachodniej części nad Zatoką Faxa, najbardziej wysunięta na północ stolica świata. Nad Reykjavíkiem w odległości 10 km góruje masyw Esja.
Miasto zamieszkuje około 120 tys. osób, a cały region stołeczny Höfuðborgarsvæðið liczy około 190 tys. mieszkańców, czyli ponad 3/5 mieszkańców kraju!
W miejscu dzisiejszej stolicy Islandii powstała najstarsza, założona z myślą o stałym osadnictwie, osada na wyspie. Założył ją w 874 roku norweski wiking Ingólfur Arnarson, którego pomnik góruje na jednym ze wzgórków miasta u wybrzeży oceanu. Nazwał to miejsce Reykjavík, co po islandzku znaczy dymiąca zatoka, od znajdujących się tu gorących źródeł i gejzerów. Osada rozwijała się później dzięki założonemu w pobliżu w 1226 roku klasztorowi augustiańskiemu. W połowie XVIII wieku lokalny przedsiębiorca próbował rozwinąć drobny handel i przemysł, by przełamać duński monopol handlowy.
18 sierpnia 1786, liczącej 167 mieszkańców osadzie przyznano prawa miejskie. Wkrótce miasto zostało siedzibą protestanckiego biskupa Islandii, a także islandzkiego parlamentu Althing.
Od tej pory Reykjavík ciągle rozwija swój potencjał ludnościowy - w XX
wieku zwiększył liczbę mieszkańców blisko 10-krotnie. Warto na pewno wspomnieć, iż 1911 założono tu
pierwszy w Islandii uniwersytet - Háskóli Íslands (Uniwersytet Islandzki) a w 2000 Reykjavík był jednym z dziewięciu Europejskich Miast Kultury.
Jak pewnie część z was wie, w listopadzie ubiegłego roku miałam okazję spędzić w Reykjaviku kilka dni, dzięki czemu mogłam odhaczyć ze swojej listy kolejne państwo i kolejną stolicę. Relacja na blogu z pewnością prędzej czy później na blogu się pojawi, ale i bez tego mogę was powiedzieć, że to naprawdę unikalne miejsce. Również dlatego, że gdy ty chodzisz uliczkami miasta w zimowej kurtce, grubej czapce, szaliku i rękawiczkach to niektórzy Islandczycy... chodzą w krótkich spodenkach :)
Etykiety:
Europa,
Islandia/Iceland,
pocztówka,
pocztówki,
pocztówkowo
Podsumowanie roku 2016
Kiedy rok temu podsumowywałam rok 2015 i pokrótce wspominałam o swoich planach i postanowieniach, nie przypuszczałam, że dzisiaj będę w tym miejscu i momencie mojego życia, w którym obecnie jestem. Jak się okazało - zgodnie z moimi przypuszczeniami - plany swoje a życie swoje, ale pozostaje mi mieć nadzieję, że nadchodzący rok będzie zdecydowanie lepszy od 2016 i przyniesie mi sporo niespodzianek, tym razem jednak tych bardziej pozytywnych. Ten rok zleciał mi - mimo wszystko - niesamowicie szybko i takie podsumowanie jest pomocne również dla mnie, żeby wszystko poukładać i uporządkować sobie, bo jak mało który należał do wyjątkowo słodko-gorzkich. Zapraszam was do zapoznania się z moim podsumowaniem - tym razem w formie dwunastu punktów jak ostatnie dwanaście miesięcy - oraz gorąco polecam, żebyście sami tworzyli własne.
Szukaj
NASTĘPNA PODRÓŻ
Popularne posty
-
Kabul (pers. کابل ) – stolica i największe miasto w Afganistanie, liczy ponad 2,5 miliona mieszkańców, i znajduje się w prowincji Kabul. Zn...
-
Miluza to miasto, które zazwyczaj omija się w trakcie swojej wizyty w Alzacji. Przy Colmar czy Strasbourgu sprawia wrażenie miejsca, któ...
-
od: Cocos Keeling Islands Visitor Centre Pozostając w klimatach egzotycznych, tym razem przenosimy się w o wiele cieplejsze miejsce...
-
Od kilku lat Stena Line dość regularnie oferuje możliwość zwiedzania jednego ze swoich statków w trakcie dni otwartych. Co prawda mi...
-
Koniec jednego roku i początek kolejnego to zawsze moment kiedy człowiek odwraca się wstecz, żeby zobaczyć co przeżył, co zapamiętał,...