Pozostając w klimatach egzotycznych, tym razem przenosimy się w o wiele cieplejsze miejsce. Wyspy Kokosowe (ang. Cocos (Keeling) Islands) to terytorium zależne Australii, położone 1100 km na południowy zachód od Sumatry. Geograficznie stanowi część Azji Południowo-Wschodniej, jednak ze względu na obecną przynależność polityczną, terytorium to niekiedy jest zaliczane do Oceanii (do 1955 roku również pod względem politycznym było terytorium azjatyckim).
Wyspy Kokosowe składają się z dwóch atoli: Południowych Wysp Keelinga, na których skupiona jest cała populacja wysp, oraz Północnej Wyspy Keelinga. Łączna powierzchnia wysp wynosi 14,2 km². Stolicą terytorium jest West Island,
a drugą miejscowością, siedzibą lokalnej Rady, jest Home Island
(Bantam). Pomimo, że język angielski jest jedynym językiem urzędowym,
wyspy mają swoje oficjalne nazwy również w języku malajskim.
Na wyspach nie ma żadnych cieków ani stałych zbiorników wody. Z tego
powodu zasoby wody słodkiej są ograniczone, a deszczówkę magazynuje się w
podziemnych zbiornikach. Istotne znaczenie dla gospodarki tych wysp ma wyłącznie uprawa palm kokosowych. Powoli rozwija się również turystyka.
Ludność wysp skupia się wyłącznie na dwóch wyspach: West Island
zamieszkanej przez ok. 100 osób oraz Home Island zamieszkanej przez ok.
500 osób. Mieszkańcami West Island są głównie Australijczycy –
pracownicy administracji rządowej, obsługi lotniska itp. Na Home Island
mieszkają natomiast niemal wyłącznie Malajowie – potomkowie robotników
sprowadzanych na plantacje palmy kokosowej. Większość z nich mówi
językiem malajskim (dialekt Wysp Kokosowych).
W taki brzydki dzień jak ten, kiedy jesień zaatakowała nas znienacka, spojrzenie na pocztówkę daje nadzieję, że lato nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. A na pewno nie dla mnie, bo za niecałe dwa tygodnie wyruszam w końcu na upragniony urlop. Mam nadzieję, że i tam przywita mnie takie słońce jak tutaj. Przy okazji, po raz kolejny przypominam o pasażerkowym konkursie, w którym można wygrać kartkę z mojego urlopu. Co prawda nie tak egzotyczną jak ta, ale... :)
Przepyszna nazwa tej wyspy, jak i zdjęcie na kartce, powodują, ze mam ochotę rzucić wszystko, spakować się, wsiąść w samolot i wylądować w tym raju!
OdpowiedzUsuńmarze o teleporcie, albo bilecie lotniczym.
OdpowiedzUsuńChyba powinnam się przeprowadzić na przynajmniej pół roku w takie miejsce, a na lato wrócić do domu :p
OdpowiedzUsuńMagiczne miejsce, z którego też mam już pocztówkę :D Chętnie bym teraz spakowała najpotrzebniejsze rzeczy, dobrą książkę i wybrała się na te wyspy. Słońce pod dostatkiem, o tak o tym teraz marzę. No i woda...
OdpowiedzUsuńMam identyczną pocztówkę :) I chętnie teleportowałabym się w to miejsce :D
OdpowiedzUsuńMiejsce egzotyczne, piękny błękit. A ja nie mam stamtąd pocztówki :(
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować, może się uda.
Towarzyszko! Wy to macie znajomości. Nie dość,że kartka rewelacyjna, z miejsca, z którego nigdy bym się nic o trzymać nie spodziewał (na równi z Antarktydą), to jeszcze znaczki piękne!
OdpowiedzUsuńEhh.. czasem mam ochotę uciec na taką wyspę..Kolor tej wody działa na mnie wręcz hipnotyzująco.. Znaczki są CUDOWNE <3 Jak ci się udaje zdobyć pocztówki z tych wszystkich dalekich, egzotycznych rejonów? :)
OdpowiedzUsuńEch, czy mi będzie kiedyś dane wykąpać się w wodzie o takim kolorze? Ciepłej, w egzotycznym otoczeniu?
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o Wyspach Kokosowych, ale już pewne o nich nie zapomnę. ;)