1570. Polska

18 lis 2015
od: Anna

Kino Rialto w Poznaniu powstało w 1937 roku jako „Adria”, wcześniej natomiast mieściła się tam powozownia. Pierwszy seans odbył się prawdopodobnie we wtorek 28 grudnia 1937 roku, była to ”Barbara Radziwiłłówna” z Jadwigą Smosarską w roli głównej. Twórcą kina był Józef Petrykowski, poznański przedsiębiorca, który wydzierżawił ten teren. Co ciekawe chciał też otworzyć jeszcze jeden bliźniaczy obiekt w okolicy dzisiejszego Teatru Nowego. Na sali „Adrii” było 400 foteli.
Po wybuchu wojny kino zostało przejęte przez Niemców i nazwane „Kammer Lichtspiele”. Jako jedyne ocalało z wojennej zawieruchy w stanie praktycznie nienaruszonym. Dlatego tu odbyła się pierwsza kinowa projekcja w wyzwolonym Poznaniu. Miała miejsce 21 marca1945 - pokazano wówczas radziecką komedię muzyczną „Świniarka i pastuch” I.A. Pyriewa z 1941 roku, która została poprzedzona najnowszym wydaniem Polskiej Kroniki Filmowej. „Adria” była wypełniona po brzegi, a projekcji towarzyszyło odegranie hymnu narodowego. Po 1945 przez chwilę byli „Jednością”, od 1946 zaczęło funkcjonować jako znane dziś„Rialto”.
Sam budynek na przestrzeni tych lat właściwie niewiele się zmienił, dobudowano jedynie dzisiejszy hol i trochę przebudowano zaplecze. Do końca XX wieku funkcjonowało jako kino premierowe lub zgrywające. Jest jednym z pierwszych kin, które przystąpiły do Sieci Kin Studyjnych, reaktywowanej w 2005 roku. Ponadto organizowane są tutaj różnego rodzaju inicjatywy kulturalno-filmowe: przeglądy, festiwale, pokazy specjalne, pokazy szortów i dokumentów, spotkania z twórcami, cykle filmowe, DKF-y, pokazy z muzyką na żywo, działania edukacyjne skierowane do różnych grup wiekowych. 

To właśnie w tym kinie miałam przyjemność oglądać w ubiegłym roku najlepszy według mnie film, mianowicie gruzińskie "Mandarynki". To film, w którym się zakochałam i to nie tylko dlatego, że opowiada o Kaukazie, który mnie tak interesuje. Film, który niczym obuchem wszedł mi w głowę i do tej pory nie chce z niej wyjść. Film, na którym płakałam a zdarza mi się to raczej rzadko. Bez niepotrzebnego patosu, pouczeń i widowiskowego morału pokazuje bezsens wojny, pokazuje świat, który bezpowrotnie znika przez niemalże braterski przelew krwi. pokazuje, że w takich sytuacjach tak naprawdę nikt nie jest wygrany. Przepiękne zdjęcia, wyraziści bohaterzy, powolna akcja pozwalająca na chwilę zadumy, wszystko to składa się na film słodko-gorzki, który jednak na długo pozostawia nam w ustach ten charakterystyczny posmak, jak tytułowe mandarynki. Bez wahania mogę powiedzieć, że gorąco polecam.

8 komentarzy:

  1. Kawał historii nam tu opowiedziałaś przechodząc od budynku kina do bezsensu wojny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa historia kina. Chyba niewiele jest kin tak długo funkcjonujących. Trochę dziwna nazwa jak na rok 1946:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kino Rialto (a właściwie kinoteatr), też dość stare, jest również w Katowicach, ale przyznam, że nigdy nie zastanawiałam się nad etymologią nazwy :)

      Usuń
  3. Słyszałam kiedyś coś o tym filmie, jednak w końcu standardowo nie obejrzałam go, bo zapomniałam sobie zapisać :P. Teraz mam nowy notes, to sobie odnotuję :D. Jak miło, że mogłaś właśnie w tym kinie obejrzeć ten film ;)! Miejsce z taką historią niewątpliwie ma duszę, specyficzny klimat. Pocztówka z charakterem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z kina - przyznaję - pamiętam tylko lobby w starym klimacie, sali kinowej zupełnie nie pamiętam, ponieważ film wciągnął mnie od samego początku i po jego zakończeniu byłam naprawdę jak uderzona obuchem. podejrzewam jednak, że pewnie wystrój i klimat były utrzymane tak jak lobby właśnie. muszę tam znów się wybrać przy okazji kolejnej wizyty w Poznaniu, żeby to sprawdzić :)

      Usuń
  4. Yyy próbuję sobie przypomnieć kiedy ostatnio byłam w kinie, ale nie potrafię :D baaaaaaaaardzo rzadko chodzę do kina i w ogóle rzadko oglądam filmy i to dlatego jestem w tyle nawet z klasykami. Słyszałam chyba jednak o "Mandarynkach" , bo ktoś już kiedyś mi go polecał, ale jeszcze go nie obejrzałam oczywiście xd Miejsce ma nawet bogatą historię i wiele się tam działo na przestrzeni lat, jednak sama pocztówka średnio mi się podoba. No, ale dla Ciebie ma wartość sentymentalną :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W Rialcie w Katowicach byłem kilka razy na seansach różnorakich w czasie studiów. Najbardziej utkwiły mi filmy "Ze śmiercią jej do twarzy" i "Faceci w rajtuzach" Brooksa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie słyszałam o "Mandarynkach", ale po szybkiej wizycie na filmwebie stwierdzam, że muszę go zobaczyć w najbliższej przyszłości. Sama uwielbiam chodzić do kina, choć w ostatnich miesiącach troszkę to zaniedbałam i nie bywam tam tak często jakbym chciała ;(

    OdpowiedzUsuń

Jeśli spodobał Ci się post, będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad - napisz komentarz, daj lajka pod postem na FB lub polub mój profil na FB: Pasażerka palcem po mapie





SZABLON BY: PANNA VEJJS.