Gaumardżos czyli przy gruzińskim stole

8 kwi 2016

W Gruzji, jak zresztą w całym Kaukazie, posiłek to coś więcej niż jedzenie. To sposób życia, który ciężko spotkać gdzie indziej. Supra to kilkugodzinne biesiadowanie przy suto zastawionym stole, delektowanie się i przeżywanie każdej potrawy, wino pite z rogów, głośne śpiewy i długie, rozbudowane, wręcz poetyckie toasty - wszystko to sprawia, że kuchnia gruzińska wydaje się być jeszcze bardziej atrakcyjna i zachęcająca. Zapewniam was jednak, że nawet bez tej otoczki tamtejsze potrawy to istne niebo w gębie i każdy znajdzie coś dla siebie.

Zapraszam was zatem na krótką podróż po specjałach gruzińskiej kuchni, których z pewnością trzeba spróbować będąc na miejscu. Albo w którejś z gruzińskich restauracji w Polsce :)


Nie jestem kulinarnym ekspertem, na jedzeniu się nie znam i albo coś mi smakuje albo nie, ale w trakcie swoich wojaży zawsze staram się spróbować jakiegoś lokalnego specjału lub przysmaku. Zazwyczaj są to jakieś pojedyncze pozycje, ale w trakcie swojego pobytu w Gruzji codziennie stołowałam się na mieście i starałam się skosztować jak najwięcej - potraw sztandarowych, które znamy nawet w Polsce i tych, o których istnieniu mało kto z nas miał pojęcie. Nigdzie indziej nie siedziałam za stołem wypełnionym po brzegi kolejnymi potrawami, nigdzie indziej porcje nie były tak wielkie a rachunek na koniec... tak absurdalnie niski. Po tygodniu na Kaukazie mogę powiedzieć, że zakochałam się bezapelacyjnie w gruzińskiej kuchni i gdyby wszędzie wszystko byłoby tak smaczne, apetyczne i stosunkowo tanie to z pewnością zostałabym kulinarnym turystą.


Tak jak w trakcie wyjazdu do Włoch nie można z nich wyjechać bez spróbowania tamtejszej pizzy, tak Gruzji nie można opuścić bez spróbowania chociaż raz chaczapuri, które można dostać wszędzie, o każdej porze dnia i roku, w najbardziej wykwintnej restauracji i na prowizorycznym stoisku przy jednej z tamtejszych dróg. Świetnie smakuje na dworcu w oczekiwaniu na marszrutkę, jak i w knajpce z widokiem na stare miasto. Chaczapuri to nic innego jak cienkie ciasto nadziewane słonym serem. Wbrew pozorom to proste danie posiada kilka odmian: chaczapuri imeruli (tradycyjnie pochodzące z Imeretii) to placek  wypełniony w środku serem, natomiast chaczapuri megruli (z Megrelii) posiada jeszcze dodatkową warstwę sera na wierzchu.
fot. newyork.seriouseats.com

Najbardziej cieszącą oczy odmianą tej potrawy jest jednak chaczapuri adżaruli lub po prostu adżarskie (z Adżarii), które w przeciwieństwie do poprzednich wersji ma kształt łódeczki wypełnionej serem, na wierzch której pod sam koniec wbija się jajko (symbolizujące słońce) oraz podaje z kosteczką masła. Niesamowicie piękne, smaczne i przede wszystkim sycące - jedna porcja spokojnie zastępuje zwykły posiłek. 
fot. saveur.com

Chinkali to druga sztandarowa potrawa tego kraju i zdecydowanie mój faworyt. Jeśli do tej pory uważaliście, że pierogi to nasza narodowa duma i pomysł, wiedzcie, że są na świecie pierogi, o których nie śniło się Polakom. Lubię pierogi, ale przy chinkali wypadają one po prostu blado. Gruzińska odmiana ma kształt sakiewek, wewnątrz których najczęściej kryje się aromatyczne mięso doprawione kolendrą oraz rosół. To właśnie obecność rosołu sprawia, że chinkali trzeba jeść w charakterystyczny sposób - rękami (nawet nie myślcie o nożu i widelcu!) łapiemy za czubek pierożka, nadgryzamy ciasto i spijamy płyn a dopiero potem zabieramy się za zjedzenie reszty. Niektórzy twierdzą, że czubka chinkali się nie je - ja zjadałam calutki, bo nawet ciasto samo w sobie było pyszne.
W większości miejsc pierożki kupuje się na sztuki - jeden chinkali to zwykle koszt 60 tetri (ok. 1,20 zł), ale do najedzenia się wystarczy już 5 sztuk. Prócz mięsnej wersji spotkałam się także z chinkali z farszem serowym, które nie przypadły mi do gustu, a także z grzybami czy łososiem.
fot. georgianjournal.ge

Lobio czyli czerwona fasola to nieodłączny składnik gruzińskiej kuchni i potrawy z jej zawartością są bardzo w tym kraju popularne. Jedną z najprostszych przekąsek jest lobiani czyli placek z pastą fasolową. Właściwie to takie chaczapuri, tyle że w środku zamiast sera mamy właśnie fasolę. Generalnie różnorakich placków z nadzieniem w Gruzji jest mnóstwo, prócz tradycyjnego chaczapuri i lobiani często trafialiśmy również na wersje z mięsem mielonym czy szpinakiem. Dla mnie to jednak lobiani okazało się numerem jeden i prócz chinkali to właśnie z nim przede wszystkim kojarzy mi się Gruzja. Ponieważ uwielbiam czerwoną fasolę była to przekąska, którą kupowałam za każdym razem kiedy zgłodniałam a nie miałam ochoty na bardziej obfity posiłek.
fot. georgiancook.com

Lobio to również nazwa potrawy, w skład której wchodzi oczywiście czerwona fasola. Reszta składników zależy w dużej mierze od kucharza - bywa łagodna lub ostra, paprykowa lub pomidorowa, bardziej płynna lub o bardzo zwartej konsystencji. Ni to gulasz, ni to gęsta zupa, zwykle podawana w glinianym garnuszku z typowym gruzińskim chlebkiem. Dla takiego fasolożercy jak ja było to kolejne kulinarne odkrycie życia ;)


To jedna z tych potraw, która zdecydowanie lepiej smakuje niż wygląda, chociaż zdjęcie i tak przedstawia ją wyjątkowo korzystnie. Phali to nic innego jak pasta warzywna z jednego rodzaju warzywa z dodatkiem orzechów włoskich (w Gruzji nazywanych... greckimi) i gruzińskich przypraw. Można je spotkać w wielu odmianach - ze szpinaku, z czerwonej kapusty, buraków, kalafiora... itd, itp. Zazwyczaj podaje się je w miseczce lub w formie widocznych na zdjęciu kulek i ozdabia pestkami granatu.
fot. pinterest.com

Dla wielbicieli warzyw znajdzie się kolejna perełka - adżapsandali, które można przyrównać do leczo lub ratatouille. Są to najzwyklejsze smażone warzywa, których skład - jak w wielu przypadkach tutaj - zależy od kucharza, ale najczęściej można tam spotkać bakłażana, paprykę, kolorową paprykę, cebulę i pomidory. A do tego ogromna ilość aromatycznych ziół, na czele których znajduje się jak zawsze kolendra. Wcześniej raczej nie znałam smaku tej przyprawy, ale podczas pobytu w Gruzji zarówno ja, jak i Szymon zasmakowaliśmy w niej ogromnie i nawet teraz staram się zawsze dodawać jej do przygotowywanych przeze mnie posiłków.
fot. iamthewanderlustquenn.blogspot.com

Jak już jesteśmy przy bakłażanie, który również należy do popularnych w Gruzji warzyw, nie sposób nie wspomnieć o badrijani nigvzit. To grillowany bakłażan z orzechową pastą, czasami podawany w formie plastra posmarowanego pastą, czasami w formie zawijanej roladki. Jeśli lubicie bakłażany to z pewnością powinniście spróbować tego niecodziennego połączenia.
fot. fishchipsandgelato.wordpress.com

Zdeklarowani mięsożercy mogą odetchnąć, dla nich również znajdzie się spory wybór mięs, nie tylko w chinkali. Jednym z popularnych dań jest mcwadi czyli szaszłyki, często przeplatane także warzywami, nabijane na metalowy szpikulec i wraz z nim podawane. Do tego gruzińska sałatka z ogórków i pomidorów z pastą orzechową i można zaczynać ucztę.
fot. vkusno.net

Bardzo popularny w Gruzji jest, znany także u nas, turecki kebab. Smaczny, jak niemal wszystko tutaj, ale jednak spodziewałam się, że czymś - choć minimalnie - będzie się różnił od tego, który już znam z naszych rodzimych kebabów. Może tylko placek, w który był zawinięty był smaczniejszy, ale poza tym było to jedno z nielicznych dań bez szału.
fot. poezja-smaku.pl

Ostri to z kolei wołowina w sosie pomidorowym. Jak za wołowiną w ten sposób przygotowywaną nie przepadam, tak w tym wydaniu naprawdę mi smakowała i z chęcią odtworzyłabym jej smak w domowym zaciszu.
fot. patrickstravels.net

Jagnięcina w sosie szpinakowym to również popularna pozycja w menu, niestety jej nazwy nie mogę znaleźć nigdzie w swoich notatkach ani w odmętach internetu. W każdym razie to jedna z nielicznych pozycji, która zupełnie nie przypadła mi do gustu i jej nie dojadłam. Myślę, że gdyby znalazło się tutaj inne mięso to ostateczne wrażenia byłyby jednak pozytywne.

Czkmeruli to z kolei kurczak w aromatycznym i gęstym sosie czosnkowym.  Potrawa może mniej popularna niż poprzednie pozycje, ale jednak nadal często spotykana i - co najważniejsze - niesamowicie smaczna. Jestem właśnie w trakcie przebijania się przez odmęty internetów w celu znalezienia jakiegoś przepisu na niego więc kto wie, może uda mi się go za jakiś czas zrobić we własnej kuchni?
fot. baklachoff.com

Sosy gruzińskie zdecydowanie zasługują na osobną wzmiankę i zdecydowanie warto spróbować również ich. Tkemali to sos śliwkowy doprawiony chili i innymi przyprawami, makvali jest sosem jeżynowym, adżika natomiast to ostry paprykowy sos z dodatkiem przypraw i orzechów. Wszystkie fantastycznie komponują się z mięsami więc warto je domówić, aby z pozoru zwykłemu kebabowi czy szaszłykowi nadać egzotyczny smak.
fot. boisdejasmin.com
fot. marinarikiru.ru

Gruzja to jednak nie tylko przystawki i dania obiadowe. Wyjątkowe są tu również słodycze. Czurczchele wyglądają okropnie i nie zachęcają do kupna, ale warto, bo i w tym przypadku smak jest zupełnym przeciwieństwem wyglądu. To nawleczone na nitkę orzechy oblane zagęszczonym sokiem winogronowym. Kiedy sok zastygnie są gotowe do spożycia i są naprawdę smaczne - to taki gruziński snickers.

Tklapi to z kolei placki z zastygniętego musu owocowego. W zależności od koloru mogą być przygotowane z żurawiny, winogron czy jabłek, ale także tak niespotykanych u nas owoców dereniowych. Rozlany na płaskiej powierzchni mus pozostawia się na słońcu do zastygnięcia a następnie traktuje się go mąką, aby był bardziej elastyczny. Dziwne toto, ale na pewno warte uwagi.
fot. kobiecaintuicja.wordpress.com

Na sam koniec muszę wspomnieć też o tamtejszych lemoniadach. Nieważne co myślicie o tych produkowanych w Polsce, nieważne, że chemia, że słodkie, że niezdrowe - koniecznie trzeba ich spróbować, bo to zupełnie inna jakość niż te znane u nas. Nawet wizualnie butelki wyglądają tak, że nic tylko kupować. Gruzini je uwielbiają, uwielbiam je i ja i przyznaję, że do każdego posiłku zawsze zamawiałam kolejny smak. Bo smaków lemoniad w Gruzji jest mnóstwo - winogronowe, cytrynowe, gruszkowe, waniliowe, z owocu granatu, brzoskwiniowe, anyżowe i... estragonowe. Estragon tak jak kolendra jest w Gruzji uwielbiany i o dziwo w wersji lemoniadowej smakuje wybornie. Po gruszkowym i winogronowym był to mój ulubiony smak... A i tak nie udało się spróbować wszystkich.

Jak widzicie, kuchnia gruzińska jest niezwykle różnorodna i potrawy, które przedstawiłam to tylko część tego co można zjeść. Coś dla siebie znajdą zarówno wegetarianie, jak i mięsożercy, ci, którzy wolą stołować się w restauracjach i ci preferujący małe lokalne knajpki. Jak pewnie zauważyliście większość zdjęć dzisiejszego posta pochodzi z internetu - właściwie za każdym razem kiedy pomyślałam, że można byłoby sfotografować te wszystkie wspaniałości, właściwie połowy rzeczy nie było już na talerzu. Jest to chyba kolejny dowód na to, że kuchnia Gruzji jest naprawdę smakowita :)
Jestem bardzo ciekawa co najbardziej spodobało wam się z przedstawionych przeze mnie potraw? Spróbowalibyście chaczapuri czu czurczcheli? A czego na pewno byście nie tknęli?

33 komentarze:

  1. Jestem maniaczką próbowania nowych smaków. Dlatego oglądam Kuchenne rewolucje. Pamiętam rewolucję gruzińskiej restauracji. I właśnie były tam takie dania. Najbardziej jestem ciekawa tych sakiewek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo, chyba też oglądałam ten odcinek! :) niestety w mojej okolicy są tylko dwie gruzińskie knajpy, ale jedna poza moim zasięgiem finansowym a druga... smaczna, ale też bez szału.

      Usuń
  2. Zaciekawiły mnie placki z zastygniętego musu owocowego. Wyglądają bardzo egzotycznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt, czegoś takiego u nas nie ma więc zdecydowanie warto im poświęcić uwagę :)

      Usuń
  3. Wszystko to smakowicie wygląda:) W pierwszej kolejności spróbowałbym dania z kurczakiem i wołowiną. A czebureków (placki z mięsem) nie było?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. placki w stylu chaczapuri, tyle że z mięsem zdarzały się, ale na pewno miały inną nazwę (niestety nie pamiętam jaką) i wyglądały zupełnie inaczej. wołowina na pewno by Ci się spodobała! kurczak pewnie też, bo jest bardziej klasyczny :)

      Usuń
  4. Słyszałam o kuchni gruzińskiej, podobno pyszna. Najbardziej bym chciała spróbować tych ich pierogów chinkali (wiedziałam, że takie są, nie znałam nazwy :) Te placki z musu owocowego pierwszy raz widzę, wyglądają ciekawie! Z resztą wszystkiego bym spróbowała! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do Gruzji można tak naprawdę jechać tylko po to, żeby jeść, jeść i... jeść. mają tak duży wybór dań i wszystkie są tak dobre, że naprawdę warto poświęcić im chwilę uwagi :)

      Usuń
  5. Też zawsze staram się spróbować lokalnych specjałów, choć w dużo mniejszej ilości niż te, które pokazałaś tutaj :D Na pewno skusiłabym się na wiele potraw (szczególnie pierożki! :D), choć takiego bakłażana to bym sobie odpuściła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zazwyczaj też nie jem aż tylu lokalnych specjałów, co najwyżej jedną, dwie potrawy - Gruzja to była po prostu kulinarna rozpusta w porównaniu do pozostałych wypraw :D

      nie lubisz bakłażana? ja tak samego bez dodatków też niespecjalnie, ale z pastą orzechową smakował zdecydowanie bardziej wyraziście i w ogóle JAKOŚ :D

      Usuń
  6. Nigdy nie mialam okazji probowac takich smakow.

    OdpowiedzUsuń
  7. Będąc w Gruzji próbowałam większości tych potraw, ale całkowicie zakochałam się w chaczapuri adżarskim! Jest najwspanialsze na świecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie jednak wygrywają pierożki chinkali, chociaż chaczapuri też było dobre i przede wszystkim przepiękne :)

      Usuń
  8. 2 czy 3 razy miałam okazję być w Krakowie i jeść w restauracji o nazwie Gruzińskie Chaczapuri. Skosztowałam tam bardzo smacznych Pierożków Chinakli oraz Chaczapuri z mięsem, warzywami i serem. Mają tam również własną lemoniadę, bardzo smaczną. Chętnie bym spróbowała 'gruzińskich snickersów', wyglądają bardzo ciekawie tak wisząc i zapewne są bardzo smaczne.
    U mnie zwiedzanie jakiegoś kraju czy regionu zawsze łączy się ze skosztowaniem kuchni. Będąc we Włoszech zakochałam się w tamtejszych pomarańczach, które smakują zupełnie inaczej niż te nasze, w tartym parmezanie i boskiej mozzarelli, którą mogłabym jeść codziennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja w pierwszej chwili, przyznaję, myślałam, że czurczchele to jakieś dziwne kiełbasy, ale warto jednak było zaryzykować i je kupić :D
      oj tak, w podróżach piękne jest to również, że można poznać nowe smaki. parmezanu ogólnie nie lubię, ale fakt, tamtejszy parmezan to naprawdę parmezan. a pomarańcze, jak zresztą wszystkie cytrusy rosnące nad Morzem Śródziemnym, to po prostu niebo w gębie - żadne u nas kupne się nie umywają do tamtych. kiedy moja mama pracowała we Włoszech jednym z zamówień były zawsze właśnie cytrusy :)

      Usuń
  9. Chętnie bym spróbowała wszystkich tych potraw. Wyglądają niesamowicie. Szczególnie chaczapuri adżaruli i chinkali.
    Podróżując zawsze staram się spróbować lokalnej kuchni i przyznam szczerze, że z każdej podróży mam jakiegoś faworyta za którym od czasu do czasu tęsknię. Np. za włoską pizzą, za Pasteis de belem z Lizbony, czy za austriackimi szynkami. Mniam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam dokładnie to samo! właściwie w każdym miejscu znajduję coś co mi niesamowicie smakuje a co potem nagle przypomina o sobie w najmniej odpowiednim momencie i sprawia, że chce się wrócić do tego kraju lub miejsca już, teraz, zaraz :)

      Usuń
  10. Uwielbiam jeść w trakcie podróży. Co prawda nie byłam nigdy za granicą (mam nadzieję, że kiedyś ktoś zechce się ze mną wybrać) ale nawet w Polsce w każdym regionie Polski można zjeść coś dobrego, poznać nowe smaki. Uważam nawet, że bez poznania smaków danego miasta/regionu nie poznamy w 100% tego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście, nawet w Polsce w zależności od regionu można zjeść coś czego nie zjemy (a w każdym razie nie z taką łatwością) w naszych okolicach, czego przykładem mogą być chociażby prozaiczne oscypki :)
      i tak, kuchnia danego miejsca to nieodłączny element jego poznania, zgadzam się z Tobą całkowicie :)

      Usuń
  11. Kuchnia to jeden z ważniejszych wyznaczników mojego poznawania danego kraju i jego kultury. Gruzińskie jedzenie prezentuje się nadspodziewanie smakowicie! Narobiłaś mi ochoty :)
    Zapraszam do mnie na Rozdanie z Wiednia :) http://zalicjaprzezwieden.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wcale się nie dziwię, ja sama w trakcie pisania tego postu tak po raz kolejny narobiłam sobie apetytu na to jedzenie, że aż pojechałam do jedynej gruzińskiej knajpy w okolicy :D

      Usuń
  12. Jadłam chinkali, co prawda nie w Gruzji, ale robione przez Gruzinkę :) i bardzo mi smakowały! Placki z musu owocowego mnie bardzo zaintrygowały. Gdybyś nie napisała, że to jadalne, to by mi to w ogóle nie przyszło do głowy...wyglądem to przypomina...hmm.. kolorowe foliowe torebki? Ciekawa jestem jak toto smakuje. Gruzińskie snicersy rzeczywiście nie wyglądają apetycznie, ale myślę, że smakują obłędnie. W ogóle patrząc się na te dania i czytając z czego się składają, to myślę, że bardzo bym się polubiła z tą kuchnią :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak tak napisałaś to teraz rzeczywiście widzę, że są podobne do foliowych torebek :D ja miałam wątpliwości co do snickersów, bo dla mnie to z kolei wyglądało jak kiełbasa, ale cieszę się, że zaryzykowałam.

      Usuń
  13. Odpowiedzi
    1. ja też! w trakcie pisania tego postu tak zatęskniłam za gruzińską kuchnią, że aż wylądowałam w Rumi w jakiejś knajpie gruzińskiej :D

      Usuń
  14. Mam tak samo jak Ty. Próbowanie lokalnych dań i trunków to jak dla mnie punkt obowiązkowy każdego wyjazdu. Ograniczeniem w tym temacie jest dla mnie tylko mój własny wstręt i sumienie - nigdy nie zjadłabym psa ani świnki morskiej ( z wiadomych względów ), ani też owadów, węża itp. Jestem mięsożerna ale nie zjem mięsa królika ani baranka - bo mi żal :). Ślimaczka też nie :). Twoje zdjęcia to męczarnia dla osoby takiej jak ja - jeszcze przed śniadaniem :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, o, właśnie! jeszcze trunki są obowiązkowym punktem podróżowania po danym miejscu lub kraju :)
      jeśli o mnie chodzi to raczej miałabym problem ze zjedzeniem jakiegoś gada, płaza czy robaków, ale nie wykluczam, że może bym spróbowała. szanse na to są nikłe, ale! daję sobie szansę :)

      za wywoływanie ślinotoku przepraszam :D

      Usuń
  15. O mamuniu, jestem po śniadaniu, ale od samego patrzenia robię się głodna i chcę pojechać do Gruzji! Zachęciłaś mnie chaczapuri, no i mcwadi. Muszę przyznać, że z chęcią wypróbowałabym też tklapi, które zaciekawiły mnie swoją nietypową formą. Na koniec po obżarstwie na pewno skusiłabym się na lemoniadkę <3 :D!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojejku, jest prawie 4 w nocy a ja jak na to wszystko patrzę to robię się głodna. Zjadłabym chętnie Chinkali, wyglądają nieziemsko! Uwielbiam próbować nowych rzeczy i regionalnych potraw w kraju, który odwiedzam ;) Te, które Ty pokazałaś wyglądają smakowicie, Gruzja to bardzo ciekawe miejsce.

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowna podróż kulinarna!
    Mimo tego, że nie próbowałam żadnej z tych potraw, to mam wrażenie jakbym czuła jakiś tam ich smak. Wyglądają pięknie i zapewne tak samo smakują.
    Ja oczywiście wybrałabym dania bezmięsne, bo akurat za mięsem nie za bardzo przepadam. Kurczak jest ok, więc chętnie spróbowałabym Czkmeruli- jeśli znajdziesz przepis to się podziel. Może uda mi się choć w pewnym stopniu odtworzyć to w domu.
    No i oczywiście chaczapuri - zachęciłaś mnie niesamowicie do spróbowania tego przysmaku!

    OdpowiedzUsuń
  18. Dalej nie udało mi się skosztować niczego gruzińskiego, pomimo mieszkania naprzeciwko gruzińskiej restauracji (już tam nie mieszkam, co może odwlekło degustację). Narobiłaś mi smaka aż mnie skręca z głodu! Jadłbym wszystko, chociaż z tą kolendrą mogłoby być nieciekawie, bo nienawidzę tego zielska.
    Gdzieś w Warszawie trafiłem na kebab gruziński, który niczym nie różnił się od reszty kebabów, które jadłem, nawet pan który tam pracował nie potrafił mi udzielić odpowiedzi czym różni się gruziński od np. tureckiego. Więc nie zaliczam tego do degustacji gruzińskiej kuchni Kiedyś wpadł mi w ręce gruziński napój winogronowy, to było mistrzostwo!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ojj. Wiedziałam,że ominęłam jakiś post! Kuchnia, mniam. Już zatem wyrażam swoje zdanie :D No to tak, kuchni gruzińskiej nigdy nie próbowałam, ale spróbować bym chciała. O piciu wina z rogów nawet nie wspominam. Jeśli chodzi o próbowanie innych kuchni podczas podróży, to staram się coś tam zjeść, ale zazwyczaj tak pochłania mnie zwiedzanie,że zapominam o posiłkach. Na przykład, pizzy we Włoszech nie spróbowałam. Muszę tam wrócić!
    Zdjęcia są tak apetyczne, mmm. Sama nie wiem, co interesuje mnie najbardziej. Sakiewki wyglądają mega smacznie. Spróbowałabym chętnie wersji z łososiem. Słony ser? Mam z nim problem, bo używam strasznie mało soli i prawie nic nie solę, więc byłoby to pewnie dla mnie trudne przeżycie. Pomidor w sosie orzechowym? Brzmi dziwnie, aczkolwiek uwielbiam masła, kremy,sosy orzechowe, więc wszystko z tym składnikiem mnie ciekawi. Słodycze wyglądają na mega słodkie. Czy faktycznie takie są? ;) Co do lemoniady, chętnie, chętnie!

    OdpowiedzUsuń

Jeśli spodobał Ci się post, będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad - napisz komentarz, daj lajka pod postem na FB lub polub mój profil na FB: Pasażerka palcem po mapie





SZABLON BY: PANNA VEJJS.