Colmar uważane jest przez wielu za najpiękniejsze i najbardziej romantyczne miasteczko nie tylko Alzacji, ale i całej Francji. Pierwsze wzmianki o nim można znaleźć już w dokumentach z IX wieku, zaś starówka, będąca jego największą atrakcją, pochodzi w głównej mierze z XVI wieku. Stąd pochodzi twórca nowojorskiej Statui Wolności i to . Kiedy więc po raz pierwszy zobaczyłam zdjęcia tego miejsca wiedziałam, że któregoś dnia tam zawitam. Okazja natrafiła się szybciej niż przypuszczałam, gdy okazało się, że z Bazylei to tylko niecała godzina drogi pociągiem.
Bilety kupione, aparat naładowany, zapraszam was więc na szybki wypad do perły Alzacji!
Bazylea jest miastem idealnym na dzień czy dwa, to wystarczająca ilość czasu na zobaczenie wszystkich najważniejszych atrakcji miasta. Jednocześnie jest też fantastycznym punktem wypadowym do sąsiednich krajów. Ponieważ jednak został nam jeden dzień na pobyt w tym rejonie zdecydowaliśmy się z Szymonem na wycieczkę do Colmar. Pociągi jadące do Strasburga i zatrzymujące się po drodze w naszym miejscu docelowym wyjeżdżają z Bazylei praktycznie co godzinę. Co ciekawe, również na dworcu kolejowym w samym środku miasta znajduje się przejście graniczne z Francją - pociągi jadące w tamtym kierunku mają swoje oddzielne perony. Dziś odprawa celna to już na szczęście przeszłość, ale przejście przez wielkie rozsuwane drzwi, nad którymi góruje napis FRANCE, obok zakurzonych budek celników, pod czujnym okiem strażników, mimo wszystko było dla mnie całkiem ciekawym przeżyciem.
fot. tomhalltravel.wordpress.com |
Bilet z Bazylei pociągiem regionalnym w obie strony kosztuje 32 CHF, ale zapewniam was, że warto wysupłać tę kwotę, bo na miejscu zakochacie się w Alzacji i będziecie chcieli poznać ten region znacznie lepiej podczas kolejnego pobytu. Po 45 minut szybkiej i bardzo wygodnej jazdy lądujemy na dworcu Gare de Colmar. I tu pierwsza niespodzianka - tutejszy budynek dworca wygląda jak brat bliźniak dworca kolejowego w Gdańsku. Jak się później okazało moje spostrzeżenie było słuszne - oba budynki rzeczywiście zostały zbudowane w tym samym stylu, przy czym to francuski jest wzorowany na polskim. Dziwne? Bardzo! Ale kiedy odkryjemy, że oba miasta znajdowały się wówczas w strefie wpływów Cesarstwa Niemieckiego, wówczas budowa niemal jednakowych dworców oddalonych od siebie o jakieś 1300 kilometrów przestaje być aż tak dziwna.
dworzec w Colmar |
dworzec w Gdańsku fot. torowisko.cba.pl |
Jednym z bardziej znanych miejsc w Colmar jest dawny klasztor dominikanów, który z powodu rosnących przy nim lip nazywany był d'Unterlinde, pod lipami. Dziś w XIII-wiecznym budynku mieści się tutaj Muzeum d'Unterlinde, w którym zgromadzono bogatą kolekcję rzeźb i obrazów od końca średniowiecza do początków renesansu. Najcenniejszym eksponatem jest jednak Ołtarz z Isenheim, nazywany również klejnotem zachodnioeuropejskiej sztuki sakralnej. Ołtarz został stworzony w latach 1512-1516 przez Matthiasa Grünewalda, mistrza sztuki późnogotyckiej a jego wyjątkowość polega na tym, że składa się on z malowanych paneli, które otaczają centralny korpus z rzeźbami. Ołtarz zamówili mnisi z pobliskiego Isenheim,
którzy prowadzili szpital, opiekując się cierpiącymi na ergotyzm, zwany też w średniowieczu ogniem świętego Antoniego. Na jednym z paneli chory
na ergotyzm pojawia się w scenie kuszenia św. Antoniego - nagi, pokryty
wrzodami, w czerwonej czapce z wielkim pomponem. Koszt wizyty w tym miejscu to 13€ (8€ studenci i młodzież), ale jeśli interesujecie się tego typu sztuką zdecydowanie warto tu zajrzeć. Tuż obok dawnego klasztoru znajduje się informacja turystyczna więc to idealne miejsce na rozpoczęcie swojej znajomości z Colmar.
fot. krakolot.pl |
Na kolejnym placu, Place de la Ancienne Douane, znajduje się fontanna autorstwa Frédérica Augusta Bartholdiego, który jest autorem słynnej nowojorskiej Statui Wolności. Kopię tej rzeźby też oczywiście można znaleźć w Colmar, zaś na samym placu znajduje się jeden z ważniejszych zabytków miasta - Koifhus (znany również jako Ancienne Douane). Zbudowany w 1480 roku mieścił dom handlowy i komorę celną, na piętrze natomiast odbywały się spotkania przedstawicieli dekapolu alzackiego oraz władz miasta. Dziś odbywają się tu liczne wydarzenia kulturalne.
Mimo, że pogoda nam nie dopisywała to jednak spacer po Starym Mieście
wystarczył by od razu zapomnieć o tych niedogodnościach. To chyba najładniejsza
starówka jaką miałam okazję widzieć w trakcie swoich podróży. Nie dziwię
się, że tutejsza architektura była inspiracją dla reżysera filmu anime Ruchomy zamek Hauru,
bo naprawdę można pomyśleć, że wylądowało się w jakimś bajkowym
miejscu. Stare, kolorowe kamieniczki z muru pruskiego pomalowane są na
żywe kolory z równie kolorowymi okiennicami i dachówkami, rustykalne
szyldy sklepów umocowane na kutych wysięgnikach przedstawiają w zabawny i
starodawny sposób czym trudni się znajdujący się pod szyldem przybytek.
Wszystko to przycupnęło nad niewielkimi kanałami poprzecinanymi
uroczymi mostkami i kładkami - to dzięki nim ta część miasta nazywana
jest Petite Venise, Małą Wenecją, I tak jak w prawdziwej
Wenecji miasto można zwiedzać z poziomu wody, tak i tutaj w sezonie
można przepłynąć się gondolami.
Jest w Colmar jeszcze sporo innych miejsc, które można odwiedzić lub obejrzeć - protestancki kościół św. Mateusza, neobarokowa hala targowa, do której dostęp istniał również z wody, Muzeum Zabawek, Muzeum Historii Naturalnej, giełda winna czyli tzw. "Dom pod Głowami", ale równie przyjemne jest po prostu gubienie się w tych uliczkach, które pamiętają zamierzchłe czasy.
Kiedy i to wam się znudzi, pozostaje jeszcze szukanie bocianów. Bociany są symbolem Alzacji i również w Colmar można je znaleźć w wielu miejscach - czy to na pocztówkach, czy to zbudowane z jakiegoś złomu i zdobiące jeden z kanałów, czy to na malowane na ścianach domów. Są też i prawdziwe bociany, które kołują nad dachami kamienic lub siedzą majestatycznie na drzewie. Nam udało się wypatrzeć nawet jedno gniazdo - na dachu kościoła św. Marcina.
Jest w Colmar jeszcze sporo innych miejsc, które można odwiedzić lub obejrzeć - protestancki kościół św. Mateusza, neobarokowa hala targowa, do której dostęp istniał również z wody, Muzeum Zabawek, Muzeum Historii Naturalnej, giełda winna czyli tzw. "Dom pod Głowami", ale równie przyjemne jest po prostu gubienie się w tych uliczkach, które pamiętają zamierzchłe czasy.
Kiedy i to wam się znudzi, pozostaje jeszcze szukanie bocianów. Bociany są symbolem Alzacji i również w Colmar można je znaleźć w wielu miejscach - czy to na pocztówkach, czy to zbudowane z jakiegoś złomu i zdobiące jeden z kanałów, czy to na malowane na ścianach domów. Są też i prawdziwe bociany, które kołują nad dachami kamienic lub siedzą majestatycznie na drzewie. Nam udało się wypatrzeć nawet jedno gniazdo - na dachu kościoła św. Marcina.
Jeśli tylko będziecie w pobliżu, koniecznie odwiedźcie Colmar. Szczególnie późną wiosną lub latem, kiedy miasto wręcz tonie w kwiatach - mieszkańcy ozdabiają je kolorowymi kwiatami w każdym możliwym miejscu, co musi wyglądać nieziemsko! W lutym co prawda nie było tak barwnie, ale i tak jestem zadowolona, że udało nam się tam dotrzeć. A jak wam spodobało się Colmar? Chcielibyście się tam wybrać i zobaczyć je na własne oczy?
po pierwszych zdjęciach jakoś nie byłam zachwycona tym miastem, ale te kolorowe kamieniczki mnie naprawdę urzekły! ale najładniejsza starówka jest przecież w Toruniu, hehe. ;) jeszcze lubię zamojskie i poznańskie Stare Miasto. :)
OdpowiedzUsuńmimo że kościołów oglądać i zwiedzać nie lubię, to ta kolegiata jest piękna. taka majestatyczna. we Francji sporo jest pięknych katedr czy klasztorów, ja ostatnio zachwyciłam się, widząc na zdjęciu katedrę w Beauvais.
a to przejście z napisem "Francja" mnie rozwaliło! :D mówisz do kogoś, że jesteś na takim i takim dworcu, a on ' ale w którym kraju? ' :D
Usuńpoznańska starówka też jest bardzo ładna, co do zamojskiej mam mieszane uczucia, bo Rynek wydaje mi się być strasznie wielki a jednocześnie pusty... chociaż może to wina tego, że o dziwnych porach tam bywałam :)
OdpowiedzUsuńzdjęcia w ogóle nie oddają uroku miasta, pogodę mieliśmy kiepską więc wszystkie kolory wydają się być wyblakłe w porównaniu ze zdjęciami ze słonecznych dni. ale i tak mi się podobało i tak :)
a po drugiej stronie Renu w Bazylei jest drugi dworzec kolejowy... z przejściem granicznym do Niemiec :D
Miasteczko przypomina mi Getyngę, szczególnie te budynki w stylu tzw. muru pruskiego. Alzacja kiedyś była częścią Niemiec, stąd chyba bierze się to podobieństwo.
OdpowiedzUsuńtak, również w przypadku dworców w Gdańsku i Colmar widać wspólne dziedzictwo :)
OdpowiedzUsuńW cieplejszym sezonie miasto musi wyglądać bardzo ładne, bo już przy takiej aurze robi wrażenie. Kościół św Marcina z zewnątrz wygląda pięknie, ale wnętrze ma wstrętne, ciemno, ponuro i straszno, ale to już takie budownictwo tamtego okresu.
OdpowiedzUsuńjak oglądałam zdjęcia to w letnim sezonie dodatkowo wszystkie te domeczki są ozdobione doniczkami z kwiatami... wygląda to po prostu bajecznie!
Usuńa kościół... fakt, ciemny i trochę ponury, ale z drugiej strony te świeczki i oszczędne lampy podkreślały to co w nim najładniejsze. taki urok już tych wielkich gotyckich budowli.
Ladne to miasteczko. Sliczne kamieniczki
OdpowiedzUsuńchciałabym zobaczyć kiedyś jak wygląda w słońcu, latem, pełne doniczek z kwiatami :)
UsuńStarówka faktycznie przepiękna! Takich kolorowych domków to nie widziałam chyba nigdzie indziej.
OdpowiedzUsuńFrancja to jeszcze nieodkryte przeze mnie rejony. Chociaż powiem szczerze, niespecjalnie mnie tam ciągnie. No chyba, że w bardziej wioskowe klimaty :) Pozdro!
Piękne miasto! Byłam tam wiele lat temu i naprawdę mnie urzekło. Zresztą w Alzacji jest wiele klimatycznych miasteczek w podobnym stylu. Ciekawe, czy odwiedziłaś któreś z nich oprócz Colmar...?
OdpowiedzUsuńAle się naczytałam! :D jestem w stanie napisać dziś krótki komentarz : utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że chcę tam jechać :P Miasto jest piękne, takie kolorowe i przez to wyjątkowe i inne niż te, które do tej pory widziałam. To faktycznie może być perła Alzacji :)
OdpowiedzUsuń